Bonfire - Fuel To The Flames

Bonfire - Fuel To The Flames

Wydawca: BMG Ariola
Rok wydania: 1999

  1. Daytona Nights
  2. Don't Go Changing Me
  3. Proud Of My Country
  4. Sweet Home Alabama
  5. Rebel Pride
  6. Goodnight Amanda
  7. Ode An Die Freude
  8. Thumbs Up For Europe
  9. Bandit Of Love
  10. Break Down The Walls
  11. Heat In The Glow
  12. Life After Love
  13. If It Wasn't For You
  14. Can't Stop Rockin'

Skład: Claus Lessmann - śpiew, gitara akustyczna; Jürgen "Bam Bam" Wiehler - perkusja; Hans Ziller - gitary elektryczne i akustyczne; Chris Lausmann - gitary, instrumenty klawiszowe; Uwe Köhler - gitara basowa

Produkcja: Claus Lessmann i Hans Ziller

Koniec lat dziewięćdziesiątych obrodził licznymi reaktywacjami zespołów hard rockowych. Wprawdzie Bonfire odrodził się nieco wcześniej, ale za to swoją klasę pokazał płytą Fuel To The Flames. Wreszcie fani dostali w swoje ręce wydawnictwo porównywalne z tymi z pierwszych krążków grupy. Zmienił się nieco styl grania, zarzucono raczej wesolutkie utwory na rzecz bardziej ambitnych, co słychać nie tylko w muzyce, ale przede wszystkim w tekstach. Tym, co mnie cieszy najbardziej, jest fakt, że w składzie grupy ponownie znalazł się duet kompozytorski Clauss Lessmann / Hans Ziller. Przecież wiadomo było, iż mając tych dwóch muzyków w swoich szeregach Bonfire nie zejdzie poniżej pewnego wysokiego poziomu...

Na singiel promujący album wybrano piosenkę Goodnight Amanda i ta ballada dotarła nawet do Top 30 na różnych hitlistach. Zadziwia trochę wybór właśnie tego utworu, bo szczerze mówiąc jest od niego wiele lepszych na tym krążku. Chociażby poprzedzająca go pierwsza piątka niewątpliwie przykuje uwagę słuchaczy. Daytona Nights rozpoczyna się od warczenia motorowego silnika, by zamienić się po chwili w przedni hard rockowy kawałek. Solidne granie mamy też w Don't Go Changing Me. Pomimo już zaawansowanego wieku muzyków nie zmalała u nich umiejętność pisania dobrych kompozycji, co słychać przede wszystkim w refrenie. Bardzo dojrzałą piosenką jest Proud Of My Country. Mamy tu bardzo ambitny tekst mówiący o patriotyzmie, wolności i rozliczeniu się z tym, co było podczas II Wojny Światowej. Współcześni Niemcy nie są odpowiedzialni za to, co robili ich przodkowie, bo oni sami troszczyli się w dzieciństwie o swoje zabawki, a nie o historię. Zaraz po tym uraczono nas kolejnym smaczkiem w postaci coveru Lynyrd Skynyrd - Sweet Home Alabama. Chociaż brzmienie jest tym razem wybitnie hard rockowe, uchwycono jednak ten specyficzny klimat southern rocka. Przez chwilę poczujemy się jak na terenach południowych stanów. W Rebel Pride, bardzo dobrym kawałku, usłyszymy tzw. talk box. Tego samego efektu używało Bon Jovi w utworach Livin' On A Prayer i It's My Life. Zazwyczaj słuchaczom wydaje się, ze jest to śpiewane lub też grane na klawiszach, ale tak naprawdę dźwięki te wydobywane są z gitary i obrabiane właśnie przez talk box. Po raz kolejny Niemcy realizują swoją zasadę: komponują melodie proste, które na długo zapadają w pamięć. Po wzmiankowanym już Goodnight Amanda słyszymy Ode An Die Freude, czyli de facto przeróbkę słynnej Ody Do Radości Ludviga van Beethovena. Po tej króciutkiej miniaturce przychodzi kolej na Thumbs Up For Europe. Jest to sleaze'ujący rock'n'roll, bardzo poprawnie zagrany, aczkolwiek osobiście nie przepadam za takimi kawałkami. Słuchanie tysięcznej, niemal identycznej kompozycji bywa męczące. Jeszcze raz usłyszymy talk box w Bandit Of Love, ale tym razem nie będzie to taki hit jak przedtem. Na szczęście zaraz po nim następuje Break Down The Walls, jeden z najlepszych utworów na krążku i w karierze Bonfire w ogóle. Jest to kompozycja wolniejsza, zastosowano tu ze smakiem zarówno partie gitar akustycznych, jak i elektrycznych. Uwagę przyciąga przede wszystkim przebojowy refren z charakterystycznym "kołyszącym się" rytmem. Kolejny przebój to Hit In The Glow. Swym klimatem przypomina czasy Point Blank, bo i stylistyka jest tu bardzo podobna, co słychać głównie w refrenie. Life After Love jest bardzo przyjemną balladką z nieco ostrzejszymi akcentami, podobnie też rzecz się ma z If It Wasn't For You, chociaż zabrakło tu tych ostrzejszych akcentów. Niemniej jednak miło się tego słucha. Na samym końcu zamieszczono numer Can't Stop Rockin'. Jest to taka mieszanka sleaze'owo-glamowa, silnie osadzona w rock'n'rollu. Osobiście za takimi rozwiązaniami nie przepadam, choć fanom tych gatunków z pewnością się to spodoba.

Jest wiele argumentów świadczących na korzyść tego wydawnictwa. Po pierwsze, czas powstania albumu nie sprzyjał jeszcze tego typu muzyce, a jednak Bonfire zrobiło swoje i, co najważniejsze, zrobiło to dobrze. Po drugie głos Clausa Lessmanna brzmi o niebo lepiej niż w czasach największej świetności grupy, co również wyszło brzmieniu krążka na plus. I po trzecie, jeśli tak mają brzmieć płyty powracających na scenę zespołów, to ja jestem jak najbardziej za takimi powrotami...

Oficjalna strona zespołu: www.bonfire.de